Tomik poezji Jerzego Maja jest podwójnie interesujący. Po pierwsze, tworzone w ciągu prawie sześćdziesięciu lat wiersze stanowią swoisty zapis rzeczywistości zastanej i osobistej, ów tytułowy Wierszorys . Po drugie, Autor nie lubi myśleć o sobie jako o poecie, raczej o człowieku, któremu "niekiedy zdarzało się" pisać wiersze. Często przekornie dystansuje sie od poetyckości, preferując ironię, aluzję, zabawę słowem. Oprócz incydentalnych druków w czasopismach "Od Nowa" czy "Współczesność", nie zabiegał o wejście z poetyckim słowem w obieg publiczny. Uczynił to dopiero w stanie wojennym, drukując w pismach podziemnych (m.in. "Oknie", "Naprzodzie" i "Woli"), włączając się w walkę polityczną, aby "coś się skończyło i coś się zdarzyło" - jak mawia Tadeusz Różewicz.
Otrzymujemy zatem tomik, który poza nieco wstydliwie skrywaną czystą liryką, niesie gabaż informacji o ciekawych czasach, w których przyszło żyć Poecie i jego pokoleniu. [Eugenia R. Dabertowa]